„Nasi polscy sąsiedzi zrozumieją w końcu,
że mają do czynienia z państwem,
które jest świadome swej przeszłości,
ma wyraźnie skrystalizowane wyobrażenia
na temat własnej historii,
kultywowania pamięci narodowej
i jest gotowe tych wartości bronić”

Wołodymyr Wiatrowycz, Kijów, 17 XI 2017 r.

Wczoraj, 17.11.2017 r., w kijowskiej gazecie „Deń” ukazał się wywiad z dr. Wołodymyrem Wiatrowyczem, pełniącym od 2014 r. funkcję prezes IPN Ukrainy. Z uwagi na powagę sytuacji w stosunkach polsko-ukraińskich i wagę wypowiadanych przez niego słów, pozwoliłem sobie wybrać i przetłumaczyć kilka istotnych, moim zdaniem, fragmentów. Publikuję w kolejności wypowiedzi. Pytania dziennikarzy pomijam. Całość rozmowy w załączeniu w wersji oryginalnej. Dr Wołodymyra Wiatrowycz pytany o rolę IPN w procesie dekomunizacji, ukraińską politykę historyczną i przyczyny obecnego kryzysu w relacjach polsko-ukraińskich powiedział m.in.:

„W Ukrainie, a jeszcze bardziej za granicą, szczególnie w Polsce, demonizuje się ukraiński Instytut Pamięci Narodowej, jak jakąś potężną organizację. W rzeczywistości to zaledwie 39 ludzi, którzy mają swoja siedzibę wyłącznie w Kijowie. Natomiast w innych regionach kraju Instytut nie ma żadnych oddziałów”.

„Jakkolwiek może się to wydawać dziwnym, wierzę, że obecne napięcia w relacjach polsko-ukraińskich doprowadzą do przesilenia, a w konsekwencji do zbudowania trwałych podwalin pod normalne, partnerskie stosunki między Polską i Ukrainą”.

„Prawdziwa współpraca między nami jest możliwa tylko na zasadach partnerstwa. Jeśli jednak rozmowy na temat «partnerstwa» to tylko przykrywka do narzucania nam własnego punktu widzenia, to takie relacje nie mają żadnej perspektywy i nie będą sprzyjać budowaniu wzajemnego zaufania”.

„Broniąc dziś prawa do oceny własnej historii, wpływamy na zmianę stosunku Polski do Ukrainy. Jestem przekonany, że pomimo ostrych wypowiedzi padających z ust polskich polityków, wszystko skończy się pozytywnie. Nasi polscy sąsiedzi zrozumieją w końcu, że mają do czynienia z państwem, które jest świadome swej przeszłości, ma wyraźnie skrystalizowane wyobrażenia na temat własnej historii, kultywowania pamięci narodowej i jest gotowe tych wartości bronić”.

„Niestety, to sami Ukraińcy przyzwyczaili swoich sąsiadów do tego, że można było ignorować nasze poglądy na naszą historię. Dla nich do duża niespodzianka, że dziś muszą się liczyć ze stanowiska strony ukraińskiej”.

„Polskie pretensje do Lwowa, Wilna i tzw. Kresów funkcjonowały dotychczas w dyskursie pewnych środowisk jako zjawisko marginalne. Widzimy dziś, jak migrują one do bardziej wpływowych polskich sił politycznych, pojawiając się w oświadczeniach ich przedstawicieli, powiązanych nierzadko z kręgami obecnej władzy. Myślę, że publiczne głoszenie takich haseł, szczególnie w dniu Święta Niepodległości Polski, stało się możliwe w znacznej mierze w konsekwencji nadmiernego upolitycznienia i zawłaszczenie historii przez polskich polityków, przy jednoczesnym odmawianiu Ukraińcom prawa do formułowania własnych ocen wspólnej przeszłości”.

„Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat Ukraina była państwem słabym. Ukraińcy pozwalali narzucać sobie cudze spojrzenie na własną historię. Obecne władze polskie są oderwane od rzeczywistości. Brakuje ekspertów, którzy byliby w stanie im uzmysłowić, że w Ukrainie nie ma dziś zgody na to, by ktokolwiek narzucał jej swoją wizję oceny przeszłości”.

„Historiografia ukraińska jest dziś rzeczywiście słabsza od polskiej. A to chociażby dlatego, że w Polsce historiografia, jako dziedzina nauki, nigdy nie była zniszczona. Nawet w komunistycznych czasach w Polsce przetrwały stare historyczne szkoły. Po upadku komunizmu punkt startu polskiej historiografii były wielokroć korzystniejszy niż w Ukrainie. Przypomnę, że w Ukrainie, w wyniku stalinowskich represji, uległy zagładzie całe historyczne szkoły, z fizyczną likwidacją pokoleń wybitnych naukowych autorytetów w tej dziedzinie włącznie. Zamykano lub niszczono archiwa, biblioteki, pozbawiano dostępu do literatury. W 1990 r. przyszło się na Ukrainie wszystko zaczynać niemalże od zera”.

„W polskim społeczeństwie istnieje zapotrzebowanie na postrzeganie ojczystych dziejów przez pryzmat własnej martyrologii. Postrzeganie siebie, jako narodu, który padał ofiarą działań ze strony innych nacji i któremu w związku z tym wszystko jest dozwolone, stanowi charakterystyczną rysę polskiej mentalności od pradziejów”.

„Nie ma alternatywy dla dialogu i współpracy. Odrzucenie tej drogi może doprowadzić tylko to wchłonięcia Polski i Ukrainy przez naszego agresywnego wschodniego sąsiada. To przykre, że dziś mamy ten problem właśnie z ugrupowaniem politycznym, które szło do wyborów pod hasłem obrony przed zagrożeniem rosyjskim. Kiedy to zagrożenie okazało się w pełni realne [agresja Rosji], ci sami ludzie, udając, że tego nie dostrzegają, rozpalają w swoim społeczeństwie poczucie zagrożenia ze strony Ukrainy”.

– Na pytanie dziennikarzy, czy uważa za normalną sytuację, w której to on de facto jest jedynym funkcjonariuszem państwowym broniącym pozycji Ukrainy w tych kwestiach, Wiatrowycz odpowiedział:

„Wszystko, co robię mieści się w granicach moich kompetencji. Uważam za rzecz absolutnie oczywistą, że w tych kwestiach to właśnie ja występowałem jak główny rzecznik Ukrainy. Gdyby chodziło o energetykę lub bezpieczeństwo państwowe, nigdy bym się do tych spraw nie wtrącał”.

Rozmowę przeprowadzili Ihor Siundiukow i Roman Hrywinśkyj.