Minął kolejny miesiąc mojego pobytu na robotach „nie-przymusowych” w Hesji. Dzisiaj w całych Niemczech, a nawet w katolickiej Bawarii, jest święto kościelne i państwowe. Mija właśnie 500 lat od dnia 31 października 1517 r., kiedy to zgodnie z niemiecką tradycją, Martin Luter przybił do drzwi kościoła zamkowego w Wittemberdze swoją słynną listę z 95 tezami. Dzień ten jest uznawany za początek protestantyzmu nie tylko w Niemczech, ale i na całym świecie.

Luter chciał ponoć tylko publicznej dyskusji na temat tzw. „odpustów”, sprzedawanych wówczas masowo przez Kościół rzymskokatolicki w zamian za obietnicę zbawienia wiecznego. Dochód ze sprzedaży odpustów był przeznaczony m.in. na budowę bazyliki św. Piotra w Watykanie. Skończyło się na podziale Kościoła na część uznającą zwierzchność Rzymu oraz papieża i nie uznające jej wyznania protestanckie – czyli m.in. luteranizm, kalwinizm, anglikanizm. Jedną z licznych reform wprowadzonych w kościele protestanckich było zniesienie celibatu. Luter nie przewidział jednak, że we wsi, w której pracuję, księdzem proboszczem, czyli pastorem, będzie kobieta. Za miesiąc przejdzie na państwową emeryturę. Wieś odetchnie z ulgą. Na jej miejsce przychodzi młody pastor – też kobieta. Mnie się podoba najbardziej teza Lutra nr 36: „Każdy chrześcijanin, który za grzechy żałuje prawdziwie, ma i bez listu odpustowego zupełne odpuszczenie kary i winy”. Niestety, mimo że z każdym dniem żałuję coraz bardziej gorliwie, że tu jestem, to i tak zgrzeszyć nie ma jaki i nie ma z kim.

Zdjęcie kościoła ewangelickiego i byłej synagogi, w której teraz mieści się jedyny we wsi sklep spożywczy, ale budynek jest pięknie odrestaurowany i wisi na nim tablica informująca, co tam było pierwotnie oraz upamiętniająca kilkudziesięciu Żydów, którzy mieszkali w tej wsi i w czasie wojny zostali przez „Nazi” wymordowani. Zachował się też żydowski kirkut, dziś pod opieką gminy.