„SZPITALKA” na górze CHRYSZCZATEJ

77 lat temu – 23 stycznia 1947 r. – żołnierze tzw. Grupy Manewrowej 37 Komendy Odcinka Wojsk Ochrony Pogranicza w Cisnej i 34 pułku piechoty Wojska Polskiego z Baligrodu dowodzonego przez osławionego płk. Jana Gerharda, zniszczyli w masywie góry Chryszczatej w Bieszczadach podziemny szpital polowy Nadrejonu OUN „Beskyd”.

Dlaczego tragiczna śmierć kilkunastu rannych, lekarzy i sanitariuszek ze „szpitalky” na Chryszczatej, jak nazywano wówczas to miejsce w podziemiu ukraińskim, jest ważną datą w kalendarium historii powojennych stosunków polsko-ukraińskich? Ano dlatego, że zapoczątkowało ono całą serię zdarzeń, których wspólnym, tragicznym finałem, była Akcja „Wisła”.

Oblężenie szpitala trwało dwa dni. Po niepowodzeniu prób nakłonienia znajdujących się w nim lekarzy i członków ochrony do poddania się, najpierw przez otwory wentylacyjne pomieszczeń znajdujących się pod ziemią wrzucono granaty, a gdy to nie poskutkowało – obłożono je przyniesioną z pobliskiej wsi słomą, oblano benzyną i podpalono.

Część personelu i rannych zginęła w walce, pozostali popełnili samobójstwo lub zostali, jak to wynika z relacji jedynego ocalałego świadka – zastrzeleni przez swoich. Łącznie śmierć poniosło 16 osób, w tym: lekarze „Ratt” i „Karłyk”, farmaceuta ps. „Orest”, sanitariusz – student medycyny Jarosław Krenta „Arpad”, 3 sanitariuszki (Anna Skirka „Dora”, Kazimiera Prystasz ps. „Pcziłka” i „Kałyna” – nazwisko NN), 9 rannych żołnierzy z sotni UPA „Chrina” i „Bira” oraz cywilnej siatki OUN. Według różnych danych byli to: „Drużba”, „Hucuł”, „Kawka”, „Mucha”, „Nauka”, „Smetana”, „Snih” (Józef Hryckowian z Bereski), „Żuk”, „Zaricznyj”.

Uratował się jedynie Jan Sołtys ps. „Peń”, strzelec sotni „Brodycza” przydzielony do ochrony szpitala. Ale i on żył niespełna 4 miesiące dłużej od swoich poległych towarzyszy. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie z 22 kwietnia 1947 r. został skazany na karę śmierci w pokazowym procesie na sesji wyjazdowej w Przemyślu i 25 dni później – powieszony.

Niszczenie szpitali UPA, mordowanie, dobijanie rannych członków podziemia ukraińskiego oraz ich współpracowników przez żołnierzy Wojska Polskiego nie było w tych okrutnych czasach czymś wyjątkowym. Zresztą z wzajemnością. W książce AKCJA „WISŁA” 1947 publikuję szereg przykładów podobnych zbrodni, jak chociażby zniszczenie 9 marca 1947 r. szpitala w Rakowej, czy 11 kwietnia 1947 r. – w Aksmanicach k. Przemyśla, gdzie zginęli spaleni żywcem wszyscy ranni (23) oraz lekarz Jarosław Sołhan „Dar”/„Nechryst” i naczelna farmaceutka Nadrejonu „Chołodnyj Jar” Łesia Hajdukewycz „Bohdana”.

Dziś tragiczna śmierć rannych i personelu medycznego ze szpitala na Chryszczatej jest niemal całkowicie zapomniana, ale wówczas, w 1947 r., zbrodnia ta, nagłośniona w podziemnej prasie, wstrząsnęła podziemiem ukraińskim na całym Zakerzoniu. Żądza zemsty była powszechna. Dlatego zasadzki na żołnierzy WOP z Cisnej organizowano wielokroć. Aż do skutku.

To właśnie w jednej z takich zasadzek, zorganizowanej przez łemkowską sotnię UPA „Chrina” w rejonie wsi Jabłonki w Bieszczadach – 28 marca 1947 r. – zginął przypadkowo wiceminister obrony narodowej gen. Karol Świerczewski.

Jego śmierć – mimo iż tożsamość sprawców nie była wówczas w ogóle znana, a specjalna komisja śledcza powołana przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego wręcz sugerowała, że to „robota” podziemia polskiego, a nie UPA – stała się znakomitym pretekstem dla podjętej nazajutrz – 29 marca 1947 r. – decyzji Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej o całkowitej deportacji ludności ukraińskiej na ziemie poniemieckie. Deportacji zresztą już zaplanowanej i co najmniej od dwóch miesięcy przygotowywanej.

Dopiero trzy dni później – 1 kwietnia 1947 r. – dosłownie kilkaset metrów od miejsca, gdzie zginął Świerczewski, w kolejną zasadzkę, urządzoną tym razem przez sotnię „Bira”, wpadła część żołnierzy ze wspomnianej Grupy Manewrowej WOP z Cisnej. Jechali samochodami do Baligrodu załatwić formalności związane z demobilizacją i powrotem do macierzystej jednostki w Koszalinie. Zginęło 30 żołnierzy i oficerów. Uratował się tylko jeden.

P.S. W 2006 r. w miejscu zniszczonej „szpitalki” ustawiono murowany krzyż z tablicą upamiętniającą to tragiczne zdarzenie oraz 7 metalowych krzyży. W końcu 2008 r. wicewojewoda podkarpacki Małgorzata Chomycz wystąpiła do Gminy Komańcza z wnioskiem o likwidację upamiętnienia z uwagi na jego nielegalnych charakter. W kwietniu 2009 r. wszystkie krzyże zostały zniszczone przez „nieznanych sprawców”.

Powyżej: 1) Fot. krzyży, stan przed i po zniszczeniu. Autor: Piotr Szechyński. Źródło: https://www.twojebieszczady.net/st_cerkwie/obelisk_upa.php

Okładka książki Ireny Tymoczko-Kamińskiej” – „Moja odyseja” (Warszawa 2005) z kolorową grafiką na podstawie fotografii wykonanej 23 listopada 1946 r. przed cerkwią we wsi Buk pow. leski, w chwilę po ślubie sanitariuszki Anny Skirki „Dory” i lekarza Wiktora Dobrowolskiego „Ratta” (z prawej), którzy dokładnie dwa miesiące później zginęli na Chryszczatej.