W sobotę 26 maja 2018 r. o godz. 23.31, wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk poinformował za pośrednictwem twittera o zakończeniu „prac poszukiwawczych” na cmentarzu w Hruszowicach.

Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN w późnych godzinach wieczornych zakończyło prace archeologiczne na cmentarzu komunalnym w Hruszowicach. W wyniku prac ujawniono cywilne, pojedyncze pochówki 16 osób, w tym mężczyzn, kobiet i dzieci. Szczątków nie ekshumowano. Przeprowadzone badania archeologiczne i medyczno-sądowe nie dały podstaw do uznania, iż w miejscu zdemontowanego pomnika ku czci UPA znajdowały się zbiorowe lub pojedyncze mogiły członków tej ukraińskiej formacji”.

Byłem świadkiem wielu ekshumacji i towarzyszących im badań szczątków ludzkich. Ale z taką sytuacją stykam się po raz pierwszy. Ekshumacje trwały nie trzy, a nierzadko kilkanaście dni. Nie ograniczały się do wytyczonego w sposób irracjonalny fragmentu terenu, jak na hruszowickim cmentarzu, a prowadzone były do skutku, tj. odnalezienia wszystkich lub możliwie największej ilości szczątków. Zawsze były poprzedzone rekonesansem terenowym i poparte badaniami dokumentów archiwalnych, relacji świadków. Potem dokonywano odwiertów próbnych.

W Hruszowicach wszystko było inaczej. Jakby pod z góry założoną tezę. Postanowiono przebadać wyłącznie teren znajdujący się bezpośrednio pod zburzonym pomnikiem, choć z relacji wynikało jasno, że pochówków członków UPA dokonywano w różnych zakątkach cmentarza. Część z nich jest wyraźnie widoczna na fotografiach sprzed kilkunastu lat. Wystarczyło po nie sięgnąć.

Nie do pomyślenia była dotychczas sytuacja, w której badaniami objęto tylko część szczątków odkrytych w granicach tak wytyczonego wykopu, a już te, znajdujące się nawet częściowo poza nim, pozostawiano nietknięte. Takie prowadzenie prac archeologicznych nie świadczy bynajmniej o braku profesjonalizmu, lecz o dążeniu do maksymalnego ich zawężenia, w celu odnalezienia jak najmniejszej ilości szczątków ciał pochowanych tam członków ukraińskiego podziemia. W dniu rozpoczęcia poszukiwań, tj. 24 maja w audycji Polskiego Radia 24 z udziałem prof. Krzysztofa Szwagrzyka i red. Tadeusza Płużańskiego nt. Hruszowic, nadanej o godz. 14,30, ten ostatni powiedział m.in.:

„Może to będzie przełom, jeśli pokażemy, że nie ma tam żadnych szczątków. Nasi naukowcy chcą tylko ekshumować ofiary na Ukrainie. Każdej ofierze należy się grób, a Polaków bez grobu jest tam mnóstwo. To obowiązek wobec poprzednich pokoleń. Do tej pory Polska prowadziła zbyt uległa politykę wobec Ukrainy. Jeśli powiemy, że obecnej polityki nie możemy uzależniać od kłamstw historycznych, to będziemy zwycięscy”. Zob. Polskie Radio, Treść rozmowy.

Po raz pierwszy stykam się z sytuacją, kiedy właściwie po trzech dniach prac i wykopaniu 16 ludzkich szczątków, nadzorujący poszukiwaniami wiceprezes IPN wydaje pośpiesznie, tuż przed północą, arbitralne oświadczenie, iż na podstawie „badań medyczno-sądowych” odnalezionych szczątków nie stwierdzono, by którykolwiek z nich należał do „członków ukraińskich formacji”. W „normalnych” warunkach badanie szczątków 16 osób, czy jak twierdzi strona ukraińska – 18, trwałoby wiele miesięcy. Tak było w przypadku ekshumacji w Birczy, w Jacni, a szczątki 22 Ukraińców ekshumowanych w Lisznej k. Sanoka „badano” w Zakładzie Medycyny Sądowej w Rzeszowie… niemalże 10 lat!

25 maja „Nasz dziennik” opublikował artykuł „UPA schodzi z cokołu”, w którym zacytowano wypowiedź dyr. Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa IPN Adama Siwka. Otóż Siwek oświadczył, że nie ma żadnych dokumentów, dowodów na istnienie pochówków na cmentarzu w Hruszowicach. „Strona ukraińska przedstawiła tylko jedną relację mającą potwierdzić, że są tam pochowani członkowie UPA. Nie otrzymaliśmy nic więcej”.

Niestety Pan Śiwek „rozmija się z prawdą” nie po raz pierwszy. W związku z uporczywym powtarzaniem przez niego informacji o tym, iż brak jest innych dowodów na istnienie mogił żołnierzy UPA na cmentarzu w Hruszowicach, warto przypomnieć, jak było naprawdę.

Po upadku komunizmu w 1989 r. przez Polskę przetoczyła się żywiołowa fala upamiętnień miejsc spoczynku ofiar wojny, represji stalinowskich, ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu. Ich inicjatorem byli członkowie rodzin, mieszkańcy wsi wysiedleni w czasie Akcji „Wisła”, Związek Ukraińców – Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego. Ze względu na upływ czas, pośpiech, brak świadków i dostępu do zamkniętych jeszcze wówczas archiwów komunistycznej bezpieki, które umożliwiłyby ustalenie nazwisk ofiar i miejsc ich pochówku, upamiętnienia miały często charakter symboliczny. Część z nich, jak nie większość, była stawiana bez wymaganych zezwoleń, gdyż Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, którą kierował wówczas jej sekretarz generalny Andrzej Przewoźnik, takowych zezwoleń nie wydawała lub jeśli już, to procedury trwały latami.

Tak było właśnie w przypadku pomnika w Hruszowicach, który odsłonięto i poświęcono 9.10.1994 r. Wszystkie jego elementy, oprócz fundamentów, przywieziono ze Lwowa. Na płycie pomnika umieszczono pięć pamiątkowych żeliwnych tablic. Główna z napisem «Героям УПА слава, борцям за волю України» i 4 mniejsze – z nazwami kureni (batalionów) UPA wchodzących w skład Okręgu Wojennego „San”: 1) „Jagody – Berkuta”, 2) „Żeleźniaka”, 3) „Konyka” – „Bajdy”, 4) „Rena”. Pod płytą, w specjalnej krypcie, umieszczono urny z ziemią z wybranych miejsc pochówku partyzantów UPA.

Pomnik usytuowano kilka metrów przed usypaną z ziemi mogiłą lekarza UPA Pawła Klucznyka ps. „Sirko” і zakatowanych razem z nim braci Michała i Mikołaja Babiaków z Hruszowic. Mogiłę wraz z kilkumetrowym brzozowym krzyżem widać wyraźnie na mojej fotografii wykonanej na cmentarzu w Hruszowicach wiosną 1995 r. Miejsce to nie było obiektem badań archeologiczno – poszukiwawczych ekipy IPN.

Zdewastowany pomnik w Hruszowicach, przed rozbiórką. Fot. Eugeniusz Misiło.

Ni na pomniku, ni na powstańczej mogile nie umieszczono żadnych nazwisk poległych i zamordowanych partyzantów. Nawet tych pochowanych na cmentarzu w Hruszowicach. Był to ewidentny błąd organizatorów upamiętnienia, który już niebawem obróci się przeciwko nim, a po latach stanie się pretekstem do zniszczenia pomnika.

W marcu 1995 r. doszło do pierwszej próby dewastacji hruszowickiego pomnika. Zamalowano wówczas czarną farbą wszystkie tablice i tryzuba, a jedną z nich, poświęconą działającemu na tym terenie kureniowi UPA „Żeleźniaka” oderwano i skradziono. W jej miejsce napisano – „Precz”. Wprawdzie sprawców nie wykryto, ale w związku z rozgłosem medialnym, jaki zyskał pomnik, Prokuratura Rejonowa w Przemyślu wszczęła śledztwo przeciwko głównemu inicjatorowi budowy pomnika, Panu Dymitrowi Boguszowi z Przemyśla. Zarzucono mu naruszenie przepisów prawa budowlanego oraz brak zgody Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wymaganej w przypadku wznoszenia tego rodzaju upamiętnień. Po czterech latach śledztwo umorzono.

W późniejszym okresie dewastacje się powtarzały, m.in. w maju 2015 r. pomnik oblano czerwoną farbą, zamalowano napisami w rodzaju „Śmierć katom Wołynia i Donbasu”, zerwano i skradziono wszystkie 5 tablic pamiątkowych. Dewastację pomnika sfilmowano i umieszczono na rosyjskim portalu. 26 kwietnia 2017 r. pomnik został ostatecznie rozebrany na polecenie wójta gminy Stubno Janusza Słabickiego, o czym pisałem na FB w tekście „Złote myśli wójta Janusza Słabickiego”.

Jednakże nim do tego doszło, w 1999 r. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i Międzyresortową Komisja ds. Upamiętnień przy Radzie Ministrów Ukrainy podpisały porozumienie, w wyniku którego strona polska wyraziła zgodę na wstrzymanie decyzji o rozbiórce pomnika w Hruszowicach i pozostawienie go w dotychczasowym kształcie, czyli z istniejącymi napisami. Decyzja ta została wydana w konsekwencji przekazania ROPWiM dokumentów potwierdzających fakt pochówku partyzantów UPA na tamtejszym cmentarzu. Dzisiaj strona polska, w osobie szefa Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa IPN Adama Siwka, które jest spadkobiercą Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, udaje, że nic nie wie o tym porozumieniu i zaprzecza, by była w posiadaniu jakichkolwiek dowodów na istnienie wspomnianych pochówków.

To właśnie wówczas na prośbę Dymitra Bogusza, opracowałem listę członków podziemia, którzy zginęli na tamtym terenie i zostali pochowani na cmentarzu w Hruszowicach. Jej podstawą były dokumenty z archiwów ówczesnego Urzędu Ochrony Państwa, który przejął archiwa komunistycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (obecnie IPN), Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz relacje świadków. Byłem jedną z pierwszych osób, które uzyskały dostęp do dokumentów UPA przechowywanych w archiwum UOP. Zgodę wyraził osobiście w lipcu 1990 r. ówczesny szef UOP Krzysztof Kozłowski z którym znaliśmy się z czasów publikacji moich tekstów w ,,Tygodniku Powszechnym”.

Wedle relacji nadesłanych do Archiwum Ukraińskiego w Warszawie, które prowadziłem, liczbę takich osób szacowano na 24. Na podstawie dokumentów archiwalnych ustaliłem i przekazałem Panu Boguszowi dane dotyczące 8 osób. Pozostałe, mimo iż wielce prawdopodobne, nie zawierały wiarygodnej adnotacji o miejscu pochówku. Byli to:

1) Bazylewicz Tymotej ps. „Moroz”, staniczny wsi Gaje k. Hruszowic, zastrzelony przez NKWD na początku 1945 r. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach.

2) Pawło Klucznyk ps. „Sirko”, lekarz kurenia „Zalizniaka”, a następnie referent Służby Zdrowia w Nadrejonie „Baturyn” Okręgu II OUN. Zginął 28.11.1945 r. zakatowany przez żołnierzy ze strażnicy WOP w Kalnikowie. Razem z nim zostali zamordowani dwaj młodzi, wiejscy chłopcy, nie mający nic wspólnego z podziemiem, bracia – Michał i Mikołaj Babiak [Bablak]. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach. Wedle odnalezionych w tzw. Archiwum d-cy UPA Mirosława Onyszkiewicza ,,Oresta” „Terenowych wistkach” z powiatu Jarosław za grudzień 1945 r., pogrzeb miał miejsce 16.12.1945 r. (UOP, sygn. akt 2721, obecnie IPN BU sygn. X/3-X/20))

3) Michał Babiak, ur. w Hruszowicach, zamordowany 28.11.1945 r. przez żołnierzy WOP z Kalnikowa. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach.

4) Mikołaj Babiak, ur. w Hruszowicach, zamordowany 28.11.1945 r. przez żołnierzy WOP z Kalnikowa. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach.

5) Dymitr Hrycal ps. „Dubenko”, saper sotni UPA „Bałaja”, ur. 7.11.1917 r. we wsi Riczki, zginął 11.03.1946 r. we wsi Gaje pow. Jarosław w potyczce z pododdziałem Wojska Polskiego przybyłym z Radymna. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach. Więcej na jego temat piszę w książce „Powstański mohyły”.

6) „Gonta”, ur. w Ryszkowej Woli pow. Jarosław, członek rejonowej bojówki SB „Dnipra”, zginął latem 1946 r. we wsi Gaje. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach

7) „Peń” (nazwisko nieznane), strzelec sotni „Kruka”, zastrzelony przez żołnierzy ze strażnicy WOP w Kalnikowie. Ciało zabitego przywiązano stalową linką za szyję do wozu i wleczono 5 km do Kalnikowa, gdzie je porzucono. Pochowany prawdopodobnie na cmentarzu w Hruszowicach.

8) Dymitr Kozak ps. „Marko”, referent SB I Rejonu Nadrejonu „Baturyn”, jesienią 1946 r. ranny w potyczce z wojskiem na polach k. wsi Nienowice, rozerwał się granatem, by nie wpaść w ręce wroga. Pochowany na cmentarzu w Hruszowicach.

Kilka słów o sobie. Gromadzone przeze mnie informacje były wielokroć wykorzystywane w poszukiwaniu miejsc pochówku i prowadzonych pracach ekshumacyjnych lub mających na celu ich upamiętnienie. Piszę o tym nie po to, by podkreślić własne zasługi w tej kwestii, gdyż nie było to i nie jest moją intencją, lecz żeby podkreślić ich wiarygodność, rzetelność i przydatność. Oto tylko najważniejsze z nich:

1) Ustaliłem nazwiska 162 Ukraińców zamordowanych w obozie koncentracyjnym w Jaworznie, które przekazałem Głównej Komisji Ścigania Zbrodni p-ko Narodowi Polskiemu wraz z wnioskiem o wszczęcie śledztwa w sprawie ich śmierci. Na podstawie relacji świadków i dokumentów ustaliłem i wskazałem miejsce pochówku. Dziś stoi tam pomnik odsłonięty przez prezydentów Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Ukrainy Leonida Kuczmę.

Pochówek szczątków 47 żołnierzy UPA i osób cywilnych ekshumowanych w Birczy i Lisznej na cmentarzu wojennym w Pikulicach 7 lipca 2000 roku. Fot. Andrzej Stepan.

2) Ustaliłem i opublikowałem w latach 1991-1992 nazwiska i noty biograficzne 670 Ukraińców skazanych na karę śmierci przez Wojskowe Sądy Rejonowe (WSR) w Warszawie, Krakowie, Rzeszowie, Lublinie i Olsztynie, straconych oraz zmarłych w więzieniach w Polsce w latach 1944-1956. Jedynie dla niewielkiej części z nich zdołano ustalić miejsce pochówku.

3) Na podstawie posiadanych przeze mnie i przekazanych prokuraturze Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni p-ko Narodowi Polskiemu IPN w Rzeszowie dokumentów i relacji, ustalono tożsamość 19 Ukraińców, w tym młodej dziewczyny – Rozalii Mińko – skazanych na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Grupy Operacyjnej w Sanoku i rozstrzelanych 22.05.1947 r. w zbiorowej egzekucji w lesie koło wsi Liszna pow. Sanok. Ich szczątki ekshumowano w czerwcu 1992 r. i zamknięto w szafach Zakładu Medycyny Sądowej w Rzeszowie. Zgodę na chrześcijański pochówek na cmentarzu w Pikulicach (7.07.2000 r.) władze polskie wydały po 8 latach starań moich i rodzin straconych.

Czaszka Rozalii Mińko skazanej na karę śmierci sanitariuszki UPA wraz z charakterystycznym warkoczem, dzięki któremu m.in. ją zidentyfikowano. Kadr z filmu Jadwigi Nowakowskiej „Niech żywi nie tracą nadziei”.

4) Odnalazłem miejsce, w którym zakopano ciała 28 żołnierzy UPA i kilka osób cywilnych poległych i zamordowanych 6/7.01.1946 r. w Birczy. Ustaliłem na podstawie dokumentów ich dane personalne. Doprowadziłem wespół z ówczesnym ambasadorem Ukrainy w Polsce Dmytrem Pawłyczko do podpisania porozumienia między władzami Polski i Ukrainy w sprawie ekshumacji ich szczątków i pochówku razem ze szczątkami ekshumowanymi w Lisznej w dwóch zbiorowych mogiłach na cmentarzu wojskowym w Pikulicach k. Przemyśla (7.07.2000 r.)

5) Na podstawie dokumentów z archiwów IPN opracowałem i opublikowałem w 1995 r. w książce „Powstański mogiły” biogramy pierwszych 500 członków podziemia poległych na terytorium Polski w latach 1944-1946. Kolejnych kilkaset czeka na publikację.

6) Na prośbę rodzin, dzięki pomocy Prokuratury Rejonowej w Zamościu, ustaliłem personalia i miejsce pochówku 19 członków ukraińskiego podziemia skazanych na karę śmierci przez WSR w Lublinie, zastrzelonych, a właściwie zakatowanych, w zbiorowej egzekucji 29.10.1947 r. w lesie koło wsi Jacnia w pow. Zamość i ekshumowanych w listopadzie 1989 r.

7) Dzięki moim danym ustalono i wyryto nazwiska, pseudonimy i inne dane personalne na zbiorowej mogile 29 żołnierzy UPA poległych w boju z NKWD k. wsi Liski (26.02.1946) oraz w kilku innych miejscowościach.

8) Odnalazłem część członków rodzin żołnierzy UPA skazanych na karę śmierci przez WSR w Warszawie i straconych, m.in. ze sprawy gen. Świerczewskiego, w celu identyfikacji w oparciu o badania kodu DNA ich szczątków ekshumowanych w latach 2016-2017 na tzw. Małej Łączce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

We wszystkich w/w sprawach, zarówno ja, podobnie jak i badacze polscy czy ukraińscy, współpracowaliśmy ściśle z pionem śledczym IPN, w tym również z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem. Mogę jedynie ubolewać, że dotychczasowa praktyka, której przyświecał jeden cel – dbałość o rzetelne dokumentowanie wspólnej, tragicznej polsko-ukraińskiej przeszłości i szacunek dla ofiar, została w przypadku Hruszowic nie tylko zaniechana, a wręcz złamana.

Chciałbym jeszcze napisać coś, ku pokrzepieniu, Panu Światosławowi Szeremecie i towarzyszącym mu członkom delegacji Ukrainy w związku z sytuacją, w jakiej zostali postawieni przez przedstawicieli polskiego IPN w czasie ekshumacji w Hruszowicach, ale nic mi nie przychodzi do głowy, poza jednym – szanujcie się, proszę, i nie przyjmujcie już nigdy więcej tego rodzaju “zaproszeń”!