Łemkowie w obozie koncentracyjnym w Jaworznie

Na mój apel z prośbą o nadsyłanie fotografii więźniów obozu w Jaworznie odpowiedział ks. mitrat Julian Felenczak, proboszcz prawosławnej parafii w Morochowie, dziekan sanocki. Łemko rodem ze wsi Bartne (Bortne). Zadzwonił do mnie, zapytał czy nie za późno, podziękował za moją pracę. Opowiedział o swoim wspaniałym dziadku po kądzieli, czyli po mamie – Janie (Iwanie) PASZKO, s. Wasyla i Ewy z domu Puchyr, ur. 3 lutego 1913 r. w Bartnem, pow. gorlicki, o jego uwięzieniu w obozie. W chwilę później miałem już bezcenny skan oryginału zaświadczenia zwolnienia dziadka Iwana z lagru Jaworzno i jeszcze jeden dokument z jego fotografią wykonaną w dwa lata później.

Cвятість!

Dla ks. mitrata Juliana te dokumenty to jedna z najcenniejszych pamiątek po dziadku. Cвятість!

Їх передав мені – napisał potem w mailu ks. mitrat J. Felenczak – як святість вуйко Ілько Пашко, син Івана, ур. 8 вересня 1947 р. на вигнаннї. Ви Пане Євгене також мені помогли своїми пошуками встановити певні факти, про що ниже пишу.

Z tej małej wsi w powiecie gorlickim do obozu wywieziono 26 Łemków. Wszystkich ich wyciągnięto siłą z wagonów na bocznicy stacji kolejowej w Oświęcimiu pod zarzutem współpracy z UPA.

W Oświęcimiu, w czasie Akcji „Wisła”, znajdował się główny punkt rozdzielczy transportów z wysiedloną ludnością ukraińską, skrywany w ówczesnych dokumentach wojskowych pod nazwą „Punkt Odżywczo-Sanitarny w Katowicach”.

W Oświęcimiu, mieszkańców jednej wsi wiezionych w kilku kolejnych transportach rozdzielano, kierując nierzadko w przeciwległe krańce Polski. Większość z nich już się nigdy nie spotkało.

„Punkt Odżywczo-Sanitarny w Katowicach”

Zmiany w nazwie dokonano z obawy przed ujawnieniem planów wysiedlenia Ukraińców, co mogło wywołać w opinii publicznej negatywne skojarzenia. Dwa lata po wojnie „Oświęcim” było słowem tabu, zastrzeżonym w ówczesnej propagandzie wyłącznie dla polskiej martyrologii i ofiar hitlerowskiego ludobójstwa. Dziś wiemy już, że na bocznicy stacji kolejowej w Oświęcimiu zamiast dożywiania i niesienia pomocy lekarskiej wiezionym w zatłoczonych wagonach wysiedleńcom – dokonywano brutalnej „selekcji”, która dla ponad 500 z nich skończyła się tragicznie – osadzeniem za drutami obozu koncentracyjnego. Dla pozostałych – wywózką w nieznane.

Tak było i w przypadku mieszkańców Bartnego, załadowanych na stacji w Jaśle i wywiezionych na poniemieckie ziemie w trzech transportach. Transport R-206 z Oświęcimia skierowano na byłe Prusy Wschodnie do pow. braniewskiego, R-207 –na Dolny Śląsk, zaś R-208 na Pomorze.

Od Berezy Kartuskiej do Jaworzna…

„Weczornyci” na parafii w Bartnem, ks. Iwan Bułat, czyta książkę. Fot. z 1935 r.

Do Jaworzna trafił również ks. Jan Bułat (1901-1977), greckokatolicki proboszcz Bartnego od 1931 r. Jako jedynie nie został zabrany z transportu w Oświęcimiu, lecz najpierw miesiąc spędził w śledztwie w kazamatach rzeszowskiego aresztu Wojewódzkiego UBP w Rzeszowie, a dopiero stamtąd przywieziono go do Jaworzna w ślad za swoimi wiernymi.

Ks. Bułat więźniem polskich obozów był dwukrotnie. Pierwszy raz na przełomie sierpnia-września 1939 r. – w obliczu groźby agresji Niemiec na Polskę aresztowany przez polską sanacyjną policję, załadowany do wagonów towarowych razem z setkami innych Ukraińców i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej. Drugi raz w 1947 r., w czasie Akcji „Wisła” – w obozie koncentracyjnym w Jaworznie, jako jeden z 27 więzionych tam duchownych greckokatolickich i prawosławnych.

Na liście przeznaczonych do aresztowania w Oświęcimiu i wysyłki do obozu znalazł się też inny duchowny, 82-letni prawosławny proboszcz Izb, ks. Dmytro Chylak. Postać wielce zasłużona w walce o tożsamość narodową Łemków. Jeden z inicjatorów proklamowania w 1918 r. w m. Florynka niepodległej Republiki Łemkowskiej. Minister spraw wewnętrznych w jej rządzie, za co w 1921 r. był aresztowany i sądzony przez władze polskie pod zarzutem zdrady stanu. Do obozu nie trafił tylko w wyniku niedopatrzenia funkcjonariusza specjalnej grupy operacyjnej UB na bocznicy stacji kolejowej w Oświęcimiu, o czym świadczy odnaleziona przeze mnie w archiwum IPN notatka.  

Za „współpracę z UPA”

W „Pokwitowaniu odbioru” spisanym na bocznicy stacji kolejowej w Oświęcimiu, w chwilę po tym jak Łemków z Bortnego wyciągnięto podstępem z wagonów, jako powód ich zatrzymania i wysyłki za obozowe druty wpisano – „współpraca z UPA”, choć w rzeczywistości pewnie żaden z nich nie widział ukraińskiego partyzanta na oczy.

Jan Paszko, nim 3 czerwca 1947 r. został zabrany z transportu wysiedleńczego R-207 na oświęcimskiej bocznicy, trzy dni szedł piechotą razem z kilkuset wysiedlonymi mieszkańcami Bortnego ze skromnym dobytkiem, który zdołał załadować na jedną furmankę. Droga wiodła przez Świerżową Ruską, Świątkową Wielką, Nowy Żmigród do Jasła, gdzie była stacja załadowcza. Po drodze w Desznicy, na placu przed cerkwią, wraz z ks. Janem Lewiarzem, służył do ostatniej Liturgii Świętej w ojczystym obrządku. Na kolejną wielu Łemków z Bortnego musiało czekać nierzadko ponad 10 lat. Zapamiętał też, jak uzbrojeni żołnierze prowadzący ich przez Oświęcim, mówili do miejscowej ludności, że prowadzą „banderowców”.

„Wszyscy zatrzymani z Bartnego byli chłopami. Z tego co ja wiem nikt z nich nie należał do UPA. Gdy byłem przesłuchiwany to wielokrotnie próbowano mi wmówić, żebym powiedział, że współpracowałem z banderowcami, bądź z UPA, a to była nieprawda. Gdy mieszkałem w Bartnem to nawet nie wiedziałem przed aresztowaniem, że jest taka nazwa, Ukraińska Powstańcza Armia” – zeznał Iwan Paszko w 1997 r. przed prokuratorem IPN w Gorlicach.

Po 1956 r., jak tylko nadarzyła się taka możliwość, Iwan Paszko, podobnie jak wielu Łemków, powrócił ze wsi Lisiec, dokąd wysiedlono jego żonę, w ojczyste strony. Zmarł 13 maja 2002 r. w Bartnem, dożywszy niemalże 90 lat. Brat Iwana Paszki – Illia (Eliasz) przeszedł cały szlak bojowy z Armią Andersa. Walczył o wolną Polskę. Nie wrócił do kraju. Zmarł w Bristolu (Anglia). Drugi brat – Piotr, wysiedlony w 1945 r. na radziecką Ukrainę, zmarł w Warwaryciach k. Tarnopola. Siostra Justyna, po mężu Kuziak, pozostała na zachodzie i zmarła w Reszetarach k. Legnicy.

„Cudowny, mądry, roztropny, człowiek modlitwy

Ks. mitrat Julian Felenczak mówi i pisze o swoim dziadku Iwanie Paszko z ogromnym sentymentem i wdzięcznością. Jego całe życie, jego dobroć, prawość, życzliwość wobec ludzi, pobożność, miłość do swojej małej Ojczyzny – Łemkiwszczyny, na którą powrócił mimo bólu wypędzenia w 1947 r. i obozu w Jaworznie, sprawiły, że ks. Julian wybrał stan duchowny. Od kilkunastu lat służy Bogu i Łemkom, by trwali przy wierze przodków.

Cudowny, mądry, roztropny, człowiek modlitwy. Dziadek mi mówił ze łzami w oczach, że w Jaworznie na powitanie, idąc do łaźni, każdy uwięziony Łemko dostawał po plecach nahajką. „Ja besiduwał «Otcze nasz…», i tot kat mene ne wdarył…”.

Dziadek – zawsze ciepły, serdeczny i dobry.

P.S. Wychowałem się w Bartnem, to całe moje – лемківске і церковне дитинство.

***

Przez lagier Jaworzno przeszło łącznie co najmniej 664 Łemków zamieszkałych w 156 miejscowościach, w tym 123 osoby z 33 miejscowości w woj. krakowskim (pow. nowotarski i nowosądecki) oraz 541 osób z 119 miejscowości w woj. rzeszowskim (pow. gorlicki, krośnieński, jasielski i sanocki).

W pamięci zbiorowej Łemków do czasu Akcji „Wisła” symbolem ich narodowej traumy był obóz koncentracyjny w Talerhofie, zorganizowany w czasie I wojnie światowej przez władze austriackie, do którego za poglądy rusofilskie trafiło kilkuset mieszkańców Łemkowszczyzny, wielu poniosło śmierć. W roku 1947 r. tę niechlubną rolę przejął polski obóz koncentracyjny w Jaworznie.

P.S. Wszystkich, którzy mają fotografie osób więzionych w Jaworznie (zarówno te wykonywane w obozie i wklejane do zaświadczenia, jak to Iwana Paszko publikowane powyżej, ale też zdjęcia robione przed uwięzieniem lub po zwolnieniu, również zbiorowe) bardzo proszę o kontakt w sprawie użyczenia ich kopii do publikacji w książce.

eugeniuszmisilo@gmail.com

tel. 607-131-306