Paweł Artym, s. Ilka i Anastazji, ur. 10.03.1903 r. w Grąziowej w pow. przemyskim, rolnik. Jego żona zmarła w czasie wojny. Osierociła sześcioro dzieci. Teraz ciężar ich wykarmienia i wychowania spoczął na ojcu.

Artyma i jego dzieci wysiedlono pierwszego dnia Akcji „Wisła”. Jaki był ich dalszy los, opisał w liście wysłanym 29.12.2003 r. do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach jego syn, Julian Artym.

„Wysiedlenie nastąpiło niespodziewanie. Do wioski przyjechało wojsko i oznajmiło mieszkańcom, że mają 2 godziny na spakowanie się. Mieliśmy konia i furmankę i na tą furmankę załadowaliśmy dorobek całej rodziny. Na stacji w Olszanicy czekaliśmy dwa tygodnie. Na zachód jechaliśmy w wagonach bydlęcych. Daty dokładnie nie pamiętam, ale po kilku dniach, może po tygodniu drogi zatrzymaliśmy się na postój w Oświęcimiu. Ojciec poszedł po zupę dla nas, dzieci, i już do wagonu nie wrócił.

Po tym zatrzymaniu zrobił się szum, zamieszanie. Ludzie opowiadali, że zatrzymano kilkudziesięciu mężczyzn, tych którzy poszli po zupę. Potem w wagonach żołnierze przeprowadzili rewizję. Zabierano z transportu wszystkich mężczyzn powyżej 16 roku życia. Mówili, że zaraz wrócą do wagonów. Pociąg jednak ruszył, a zatrzymani nie dołączyli do transportu. Naszą rodzinę, bez ojca, przywieziono do miejscowości Płoty i osiedlono w poniemieckim gospodarstwie, w którym mieszkało już kilka rodzin.

Początkowo nie szukaliśmy ojca, byliśmy właściwie jeszcze dziećmi. Nie wiedzieliśmy, gdzie mamy pytać. Nikt nas nie powiadomił, co się z nim dzieje. Tak zresztą jest do dzisiaj. Po jakimś czasie zaczęli wracać do swoich rodzin zatrzymani mężczyźni. Nie wiem co opowiadali, bo jako dziecko nie byłem dopuszczany do takich rozmów. Pytałem o ojca, a oni mówili, że nie żyje. Wujkowie opowiadali, że ojca zabrano na przesłuchanie. Na śledztwo poszedł sam, a z przesłuchania już go przyniesiono. Nic więcej nie powiedzieli. Miałem wrażenie, że im zabroniono.

Ojca już nigdy nie zobaczyliśmy. Do dnia dzisiejszego jego los jest nam nieznany. Wiadomo mi jest, iż w tym czasie władze komunistyczne prowadziły w Jaworznie obóz, w którym panowały barbarzyńskie warunki. Wiele osób tam przebywających zamordowano.

W chwili obecnej mam 70 lat. CHCĘ WIEDZIEĆ, kto odpowiada za to, co utraciłem w wyniku bezprawnego działania Władz Polskich i jak mogę dochodzić swoich praw z tym związanych, a nade wszystko CHCĘ WIEDZIEĆ, co stało się z moim ojcem”.

Paweł Artym został zamordowany w obozie 21.11.1947 r. Miał nr obozowy 481.