28 marca 1947 r. w rejonie wsi Jabłonki w powiecie leskim w zasadzce zorganizowanej przez niezidentyfikowany wówczas oddział zbrojny zginął wiceminister obrony narodowej gen. broni Karol Świerczewski. W kilkanaście godzin później Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej (KC PPR), gremium sprawujące w komunistycznej Polsce nieoficjalnie władzę wyższą od rządu i parlamentu, nie czekając na ustalenia specjalnej komisji śledczej powołanej przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, podjęło decyzję o wysiedleniu, w ramach akcji odwetowej, na tzw. „Ziemie Odzyskane” wszystkich Ukraińców zamieszkałych w południowo-wschodniej Polsce.

16 kwietnia 1947 r. Biuro Polityczne zebrało się ponownie. Punkt pierwszy porządku dziennego posiedzenia przewidywał przedstawienie dokumentu zatytułowanego Projekt organizacji akcji specjalnej „Wschód”.

Kryptonim tej akcji – „Wschód” – zmieniony po kilku dniach na – „Wisła” – nie został zaczerpnięty od słowa, które zwiastuje początek nowego dnia, rodzi nadzieję na nowe, lepsze życie. Jeśli już wywoływał jakieś skojarzenia, to raczej z kierunkiem stron świata, który zarówno u Polaków, jak i Ukraińców budził niezmiennie uczucie strachu, grozę.

Dokument zaczynał się od słów: „Rozwiązać ostatecznie problem ukraiński w Polsce”.

To zapożyczenie, dokonane przez polskich komunistów z hitlerowskiej terminologii Holocaustu, niszczenia całych narodów, dlatego że były niedostatecznie czyste rasowo, modliły się do innego Boga, rodziło jednoznacznie złe skojarzenia i nie wróżyło Ukraińcom niczego dobrego.

Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR są wyjątkowo oszczędne w słowach. Ale ta zwięzłość stylu bywała zabójcza. Porażała mocą zawartej w kilku zdaniach decyzji, która w tym przypadku brzmiała niczym wyrok trybunału. Nie sądzono tu jednak przestępców.

Skazanymi byli Ukraińcy, jak podkreślono w preambule wspomnianego dokumentu „wszystkich odcieni… z Łemkami i rodzinami mieszanymi polsko-ukraińskimi włącznie”. Miano ich wypędzić z Łemkowszczyzny, Bojkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny i Podlasia, zamieszkanych przez nich od prawieków, i osiedlić na obcej, poniemieckiej ziemi – Prusach, jak to zapisano w dokumencie – „w możliwie najrzadszym rozproszeniu”.

Niespełna dwa lata od zakończenia wojny, kiedy krematoria hitlerowskich obozów śmierci jeszcze nie ostygły, w Warszawie, doświadczonej okrutnie przez okupantów, polscy komuniści pisali tekst projektu własnego Endlösung – tym razem „ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej”.

Dokładnie w miesiąc od śmierci Świerczewskiego, 28 kwietnia 1947 r., 6 dywizji Wojska Polskiego otoczyło kilkaset wsi ukraińskich. O godz. 4 w nocy ponad 17 tys. żołnierzy WP wchodzących w skład Grupy Operacyjnej „Wisła” dowodzonej przez zastępcę szefa Sztabu Generalnego WP gen. bryg. Stefana Mossora przystąpiło do wysiedlania Ukraińców.

W ciągu trzech miesięcy deportowano co najmniej 140 tys. osób. Ponad 3800 osadzono za drutami obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Na karę śmierci skazano 488 żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz członków i współpracowników siatki cywilnej OUN. Nie było w powojennej historii Polski przypadku zastosowania represji na podobną skalę w ciągu tak krótkiego czasu.

28 kwietnia 1947 r., godz. 4 w nocy, poniedziałek

W myśl tajnych instrukcji opracowanych przez dowództwo Grupy Operacyjnej „Wisła” tego dnia wojsko miało otoczyć szczelnym pierścieniem miejscowości przeznaczone do wysiedlenia w celu zapobieżenia ucieczce ludności. W strategicznych punktach ustawiano ciężkie karabiny maszynowe, nierzadko moździerze, na wypadek ataku UPA lub oporu miejscowej ludności.

28 kwietnia 1947 r. o godz. 4 w nocy seriami z broni maszynowej budzono ze snu ludzi, spędzano wszystkich w centralne miejsce wsi.

„O świcie zarządzić zbiórkę całej ludności na wybranym miejscu i oświadczyć jej w sposób zdecydowany i bezkompromisowy, że w celem umożliwienia im spokojnego życia i pracy, uniknięcia niepotrzebnych ofiar ludności cywilnej przy zwalczaniu bandytyzmu w rejonie wiosek i w samych wioskach, zarządzeniem władz naczelnych ludność zostaje przesiedlona na tereny odzyskane. Ktokolwiek z nieupoważnionych zostanie po wysiedleniu, będzie uważany za członka bandy i jako taki traktowany”

[Eugeniusz Misiło, Akcja „Wisła” 1947, dok. 101, Instrukcja d-cy GO „Wisła” dla d-cy oddziału wysiedlającego].

Na spakowanie najniezbędniejszych rzeczy i opuszczenie domostw wojsko dawało 2–3 godziny czasu. Zdarzało się, szczególnie w pierwszych dniach akcji, że czas ten ograniczano do 20 minut. Nawet przy przestrzeganiu „regulaminowego” czasu na opuszczenie domów ludność nie była w stanie zabrać ze sobą niezbędnego dobytku. Główną przyczyną był nie tylko czas, lecz brak środków transportu, a przede wszystkim koni, i znaczne odległości od kolejowych stacji załadowczych. W rezultacie jedna furmanka przypadała nierzadko na 2–3 rodziny. Prawdziwą plagą było okradanie kolumn ukraińskich przesiedleńców w trakcie przejazdu przez polskie wsie.

We wspomnieniach ludności ukraińskiej wysiedlanie, szczególnie w pierwszej fazie Akcji „Wisła”, miało charakter brutalnej pacyfikacji, której towarzyszyło rozmyślne palenie domostw, nierzadko cerkwi, niszczenie domów kultury, brutalne znęcanie się nad rodzinami członków podziemia, masowe areszty wśród młodych ludzi połączone z wywózką do obozu koncentracyjnego w Jaworznie.

Taka metoda wysiedleń zastosowana przez wojsko skutkowała przede wszystkim ogromnymi stratami gospodarczymi. W opuszczanych domach pozostawiano nie tylko sprzęty codziennego użytku, ale przede wszystkim urządzenia, maszyny, zapasy zboża, ziemniaków, nierzadko drób. To wszystko w bardzo krótkim czasie uległo rozgrabieniu przez okoliczną ludność polską lub zostało zniszczone przez wojsko, by nie wpadło w ręce partyzantów.

„Na dwa dni przed wysiedleniem przyszło do wsi wojsko i spędziło wszystkich mężczyzn do sołtysa. Kazali im kopać okopy, budować bunkry, niby to na wypadek ataku UPA. Potem zapędzili ich do Sanu i kazali się czołgać w lodowatej wodzie. Padnij! Powstań! – i tak bez końca. Ruscy po drugiej stronie Sanu patrzą, co się tam dzieje, baby lamentują, zawodzą, bo wojsko zabrało wszystkich mężczyzn i każe im kopać jakiś doły, gania ich, bije. Trzymali tych chłopów tak cały dzień i noc, w końcu puścili do domu. A następnego dnia, to był poniedziałek, tylko słonko wzeszło, obwieścili, że będą nas wysiedlać! Na zebraniu u sołtysa powiedzieli, że za dwie godziny musimy opuścić domy i koniec. Jeśli nie wyniesiemy się z własnej woli, będą palić wieś.

Boże! Niczego nie zdołaliśmy zabrać. Ten kto miał wóz i konie, jeszcze coś uratował. A my? Konia nie mieliśmy, bo zabrali nam partyzanci, więc wzięliśmy tylko to, co można było udźwignąć na plecach. A ile można włożyć w tobołek. Człowiek w takiej chwili nie wie co brać, biega jak oszalały. W domu zostało wszystko – kury, króliki, pełnia stajnia wszystkiego. Zabraliśmy ze sobą tylko dwie krowy”. [Sztynio Helena, zam. Babiak, pow. Lidzbark Warmiński].

„Żołnierze kazali nam sypać zboże do worków i zostawić na podwórku pod domem. Mówili, że przyjadą samochody wojskowe i wszystko nam przywiozą. Ale niczego nie przywieźli, albo zabrali sobie, albo wszystko spłonęło, bo Tworylne spalili jeszcze tego samego dnia. Niby dlatego, żeby partyzantka ukraińska nie robiła sobie zapasów z tego, co tam zostawiliśmy. Dochodziliśmy akurat do Studennego, patrzymy, a nasza wieś już się pali. Boże! Takie łuny na niebie były. Spalono wszystkie okoliczne wsie: Zatwarnicę, Hulskie, Krywe…

Miałem bardzo dużo fotografii. We wsi był fotograf, nazywali go Kuchariw. Chciałem się jeszcze wrócić z drogi po dokumenty, które zostały w domu, ale żołnierze mnie nie puścili. Wszystko spłonęło”. [Sztynio Iwan, Babiak].

„Nur für Polen”

Akcja „Wisła” wciąż czeka na swój osąd. Nie historyczny, gdyż w świetle opublikowanych dotychczas dokumentów jest on już w miarę czytelny i, jak każdy, będzie w jakimś sensie subiektywny. Również nie osąd na płaszczyźnie politycznej, bo i tutaj, jak żadne inne wydarzenie w tragicznych dziejach stosunków polsko-ukraińskich zostało ono potępione i rozgrzeszone dziesiątkami pięknych słów, ważkich deklaracji i oświadczeń, m.in. Senatu RP, prezydentów Polski i Ukrainy, polskich intelektualistów, przedstawicieli Kościołów i Cerkwi – w duchu wzajemnego zrozumienia dla krzywd, których doznali zarówno Ukraińcy deportowani przez Polaków w 1947 r., jak i Polacy mordowani przez Ukraińców w 1943 r. na Wołyniu.

Potrzebna jest rzetelna ocena prawna Akcji „Wisła”.

Wbrew politycznym deklaracjom i społecznym wyobrażeniom wszystkie decyzje polityczne i administracyjne, akty prawne i wyroki sądowe wydane przez władze komunistyczne, polski rząd, Państwo Polskie w latach 1944–1989, które dotknęły Ukraińców fizycznie, moralnie i ekonomicznie, obowiązują nadal, bowiem nie zostały dotychczas zmienione ani uchylone. Również dziś, w demokratycznej Polsce!

Chodzi tu przede wszystkim o:

  • Decyzję Biura Politycznego KC PPR z 29 marca 1947 r. w sprawie deportacji ukraińskiej ludności cywilnej w odwet za śmierć gen. Świerczewskiego;
  • Decyzję Biura Politycznego KC PPR z 23 kwietnia 1947 r. o utworzeniu w Jaworznie – na terenie filii byłego Konzentrationslager Auschwitz tzw. „przejściowego obozu dla podejrzanych Ukraińców”.
  • Tzw. „Uchwałę Prezydium Rady Ministrów” z 24 kwietnia 1947 r. o przeprowadzeniu Akcji „Wisła”;
  • Dekret z 27 lipca 1949 r. o przejęciu przez państwo nieruchomości ziemskich, z których Ukraińcy zostali wypędzeni w 1947 r.

Wprawdzie władze demokratycznej Polski, dostrzegając potrzebę zadośćuczynienia ofiarom represji systemu komunistycznego, powołały w 1991 r. do życia akty prawne, których celem było uznanie za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych w latach 1939–1989 i przyznanie im prawa do rekompensaty, zarówno moralnej, jak i materialnej (Ustawa o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego z dnia 23 II 1991 r. (Dz.U. Nr 34, poz. 149); Ustawa o kombatantach i niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego z 24 I 1991 r. (Dz.U. Nr 17, poz. 75).

Ograniczono jednak zakres stosowania wspomnianych ustaw wyłącznie do osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Uchwalenie tych ustaw przez Sejm RP nie stworzyło podstaw prawnych umożliwiających dochodzenie swoich roszczeń również przez obywateli polskich innych narodowości, którzy padli ofiarą represji stalinowskich w Polsce w tym samym czasie, co i Polacy, z powodów wyłącznie narodowościowych.

Złamano fundamentalną zasadę równości każdego obywatela wobec prawa. Stosuje się to również Ukraińców, których obywatelstwa polskiego nie pozbawiono ni w 1947 r., ni obecnie. Jednak je wyraźnie ograniczono. W danym przypadku poprzez zawłaszczenie prawa do rewizji wyroków sądów stalinowskich i rehabilitacji ofiar represji zgodnie z obowiązującymi standardami prawnymi – wyłącznie przez jedną grupę obywateli – Polaków.

Szczególnie szokujący jest fakt, że kolejne władze demokratycznej już Polski, które po 1989 r. potępiły zarówno zbrodnie hitlerowskie, jak i stalinowskie, wciąż sprzeciwiają się uznaniu uwięzienia Ukraińców w obozie koncentracyjnym w Jaworznie za zbrodnię komunistyczną i zbrodnię ludobójstwa, traktowania ich jak ofiar represji.

W majestacie prawa pozbawiono ich prawa do przeprowadzenia indywidualnych rewizji wyroków, zgodnie ze standardami, które w tym samym czasie przysługują obligatoryjnie ofiarom represji stalinowskich narodowości polskiej.

Podobnie jak tysięcy Ślązaków, więzionych i mordowanych po 1945 r. zarówno w Jaworznie, jak i wielu innych polskich obozach.

Ukraińcy – ofiary Akcji „Wisła” – są dziś jedyną kategorią obywateli Rzeczypospolitej, którą pozbawiono prawa do uznania ich cierpień za niesprawiedliwe.

Zaktualizowano 28 kwietnia 2021 r.

Więcej na ten temat można przeczytać w mojej książce Eugeniusz Misiło, Akcja „Wisła” 1947. Dokumenty i materiały, Warszawa 2014.

[poniższy link do strony otworzy się po naciśnięciu kursorem]

https://allegro.pl/oferta/akcja-wisla-1947-eugeniusz-misilo-10023273535