Po kolejnej wyprawie do Krakowa na cmentarz Rakowicki w związku z prowadzonymi tam przez IPN ekshumacjami, naszła mnie refleksja na temat Zakładu Anatomii Opisowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pisałem o tym w artykule opublikowanym w „Naszym Słowie” i w ostatnim wpisie na moim blogu.

Zdaję sobie sprawę, że dla władz UJ to temat wstydliwy i z wielu względów najlepiej byłoby zamieść go pod dywan. Tym bardziej, że również prokuratura IPN nie kwapi się badać tego wątku.

Staram się zrozumieć racje jednej i drugiej strony. Jednak w tym przypadku myślę przede wszystkim kategoriami rodzin skazanych na karę śmierci i straconych. A te z pewnością chciałyby wiedzieć, dlaczego zwłoki ich najbliższych zamiast na cmentarz, trafiły na salę ćwiczeń z anatomii, gdzie de facto dokonano ich profanacji?

Bo jak inaczej można nazwać ćwiartowanie ciał osób skazanych przez sądy stalinowskie i zamordowanych z powodów politycznych czy narodowościowych, a następnie preparowanie poszczególnych narządów nawet w imię najszczytniejszych celów jakim jest nauka anatomii człowieka, ale bez zgody samych „zainteresowanych” czy ich rodzin, a wyłącznie na mocy jakiegoś tajnego porozumienia „dawców” ich ciał – komunistycznych organów bezpieczeństwa, i „biorców” – Uniwersytetu Jagiellońskiego?

Kto, z ówczesnych władz Uniwersytetu Jagiellońskiego, odpowiada za podjęcie takiej decyzji? Wykluczam wersję, że to UB zmusiło rektora UJ lub dziekana Wydziału Lekarskiego UJ do przyjmowania ciał straconych więźniów pod groźbą osadzenia na Montelupich.

Dokumentacja Zakładu Anatomii Opisowej UJ uległa zniszczeniu w niewyjaśnionych okolicznościach. Spłonęła podobno w czasie jakiegoś pożaru. Kiedy i czy w ogóle miał on miejsce – nie wiadomo.

Czy ocalały z tej pożogi jakieś dokumenty, jak chociażby protokoły sekcji (opisów?) zwłok kilkudziesięciu więźniów dostarczanych z Montelupich, mogące mieć istotne znaczenie jako dowody komunistycznych zbrodni?

Jak też to, czy wśród dziesiątków czaszek i innych ludzkich artefaktów wystawionych jako eksponaty w gablotach Muzeum Anatomii Collegium Medicum UJ, które mieści się w budynku byłego już Zakładu Anatomii Opisowej UJ, nie ma przypadkiem tych z Montelupich!?

I czy było to przedmiotem ustaleń prokuratury IPN w ramach prowadzonego przez nią śledztwa?

https://forumakademickie.pl/fa-archiwum/archiwum/2009/06/images/S_Muzeum.jpg

Na szczęście, a może na nieszczęście dla UJ, ocalała dokumentacja w archiwum IPN i Zarządzie Cmentarzy Komunalnych. A z niej wynika niedwuznacznie, że przekazywanie zwłok zamordowanych więźniów do badań studentom nie miało charakteru incydentalnego, a dotyczyło kilkudziesięciu osób, w tym co najmniej 8 więźniów obozu w Jaworznie.

I że wbrew wpisywanej każdorazowo w „Karcie zgonu” przez lekarza więziennego, funkcjonariusza organów bezpieczeństwa, przyczynie śmierci – „udar serca”, zwłoki przywożone sanitarką z Montelupich do Zakładu Anatomii Opisowej UJ miały krwawy otwór po kuli z wlotem w potylicy i wylotem w płacie czołowym.

Więzienie na Montelupich, miejsce nazistowskich kaźni w czasie okupacji, stało się po wojnie miejscem kaźni komunistycznych ofiar. Druki pozostały te same. „Todesschein”, czyli „Karta zgonu” 20. letniego Michała Maczyszyna, zamordowanego 9.07.1947 r. na Montelupich strzałem katyńskim. Jego ciało również oddano do Zakładu Anatomii Opisowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, jako zmarłego na „zawał serca”.

Wiedzieli, czy nie chcieli wiedzieć?

Czy lekarze akademiccy – profesorowie Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego wiedzieli, że nie są to ciała zmarłych na zawał serca 20 letnich więźniów, ale nie chcieli wiedzieć!?

Pomijam złożony aspekt prawny i polityczny procederu, jakim było przekazywanie ciał więźniów zamordowanych z wyroków sądów komunistycznych do badań i eksperymentów profesorom i studentom medycyny UJ.

Daleki jestem od postawienia zarzutu, czy choćby przypuszczenia, że był on efektem jakiegoś poufnego porozumienia zawartego pomiędzy władzami tej najstarszej polskiej uczelni a Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, któremu podlegało wówczas więzienie Montelupich.

Nie czuję się też uprawniony do stawiania pytań w kwestii oceny moralnej domniemanej współpracy tak szacownej uczelni z komunistycznymi organami bezpieczeństwa, w ramach której studenci, przyszli lekarze medycyny, zdobywali wiedzę o anatomii człowieka na zwłokach więźniów politycznych zamordowanych z wyroków komunistycznych sądów.

Czy nie czas jednak, by władze Uniwersytetu Jagiellońskiego zajęły w tej kwestii jakieś stanowisko? Szczególnie teraz, kiedy wiedza na ten temat, dzięki ujawnionym przez IPN dokumentom i prowadzonym właśnie ekshumacjom, przestała być tajemnicą poliszynela.

Myślę, że mają prawo tego oczekiwać rodziny skazanych na karę śmierci i zamordowanych na Montelupich więźniów, których ciała, a właściwie to co z nich zostało, nim je zakopano w bezimiennych, zbiorowych dołach pod cmentarnym ogrodzeniem, stały się obiektem eksperymentów medycznych dokonywanych w Zakładzie Anatomii Opisowej Uniwersytetu Jagiellońskiego.